Grecja 2002 7/9 Powrót do strony wyjściowej

Tak, tutaj był jeszcze asfalt. Więc za dużo jak dla mnie i pojechałem jeszcze w głąb ...
... jade sobie trzy godziny drogą prawie asfaltową 1-szy bieg, czasami drugi bo takie zakrętasy i dziurasy. Potem nie ma już nic - ani znaków, ani osad, ani ludzi. O sorki, jedna opuszczona wioska w górach a w niej żywego ducha. Za to ja z duszą na ramienu nie mam paliwa by wrócić tą samą drogą choć tankowałem na ostatniej stacji. Ano tak wyszło że wjechałem na budowę zapory ku uciesze budowniczych, poskakałem po nasypach, przeczołgałem się przez błotko i wyjechałem na jakiś asfalt. W linii prostej miałem z Delphi do Karditsy ze 200 km a tak przeczołgałem się na prawie pięćset.
W Karditsie czekała na mnie mama koleżanki ze spankiem, kolacyjką i owocami. Oj jak odpocząłem po tym nerwowym szukaniu dróg w górach.
Kalambaka - Meteora. To trzeba zobaczyć, ale można z zewnątrz. Tłumy wielkie ale i miejsce szczególne. Sami popatrzcie ...
Budowane na szczytach by nie właziło tam pospólstwo i Turcy na koniach.
Ot taki widoczek dla porównania wielkości.
A to prawdziwy ale Pop z Moskwy. Przyjechał jako przewodnik parafian. Choć nie wiem czy to właściwe słowo.
Na zlot Varadero IV-ty międzynarodowy w Igoumenitsa przyjechałem jako drugi. Wyprzedzili mnie Austriacy, znajomi ze zlotu w Austrii. Wybyczyłem się na plaży a koło południa dopłynęła reszta towarzyszy. Sam główny Bernard, grupa Holendrów, Austriaków i fantastycznie weseli Włosi. Pod wieczór dotarli Niemcy jadący przez Rumunię i mój "bratanek" Węgier też podążający bez mapy przez Rumunię i Bułgarię.
Jedynie niedopisali Polacy i Grecy !.
Noc na prawie otwarym morzem, gadania, "herbatka".

Głowny organizator Kostas (prawie wszyscy Grecy to Kostase i Kosty !) skarżył się, że miało mu pomagać całe stado miejscowych kumpli ale jak przyszło co do czego to zwątpili i został sam. Ciekawe skąd ja to znam ?. Ale dzięki temu zlot miał charakter jak najbardziej rodzinny.

Rano po śniadaniu pojawiło się kilku "miejscowych" Po półtoragodzinnym wyjeżdzaniu wkońcu wyjechaliśmy.
Pojechaliśmy na wyspę Lefkada. Zakorkowaliśmy kompletnie małe plażowe miasteczko Nikitas. Sporo było tam turystów również słowiańsko języcznych.

 


Powrót do strony pierwszek