Ukraina 2000 -część pierwszaPowrót do strony wyjściowej

Plan był prosty - najdłuższy weekend w świecie spędzimy w Karpatach. Zebranie grupy nie trwało długo, trzon został - reszta odpadła z przyczyn różnych. Ostatecznie udział wzięli :

Ania i Michał na Transalpie Xl600V (zdjęcia 8384*.jpg)
Krzysztof na Africe XRV750 (zdjęcia kn*.jpg)
Tomasz na CBR1000 ("plastikowe enduro")  
Marcin na Varadero XL100V  
i autor Bogdan jw (zdjęcia a*.jpg;ib*.jpg)

A więc w drogę wyruszyliśmy obładowani sprzętem biwakowym i żarciem na tydzień tradycyjnie sprzed domu Krzysztofa (Leźno k.Gdańska dla nie wtajemniczonych).

Nocleg pod Włodawą

20.04
Pierwszy dzień to przelot, Małdyty, Olsztyn, Szczytno, (krowa, koń, droga na Ostrołękę) Siedlce, Włodawa. Przed Włodawą wpadliśmy w deszcz komarów i muszek, i życie uratował nam przez śmiercią od ukąszeń Marcin, wykupując i sponsorując nocleg w wojskowym ośrodku. Ku chwale ojczyzny. (na marginesie dodam, że Marcin i Krzysztof chrapią co trochę podkopuje ich akcje jako wzorowych kompanów podróży).

30.04
Wjazd do LwowaKompletnie puste przejście w Zosinie. Brak grzywien, ubezpieczeń - totalne święto. Formalności trwały tyle ile pokazanie paszportu. Druga strona za Bugiem : wszyscy uwijają się przy nas jak w ukropie, tj. jak muchy w roztopionej smole. najważniejsze są białe karteczki z pieczątkami, których załatwianie zmusza nas do biegania tam i z powrotem. Z opłat to :
Ubezpieczenie na tydzień 16.00 zł; opłata za wjazd pojazdem 29.00 UKG (grzywień- kurs ok. 0.8 zł = 1 UKG);
Na koniec pan w mundurku powiedział z miną grobową, żując czarne ziarenka słonecznika i plując łupinkami na boki, że ostatnią pieczątkę to może wbije za 10 $ 9bez potwierdzenia wpłaty) od motocykla. Utargowaliśmy do 4$ (20$ od wszystkich) i witaj zielona Ukraino !
Absolutne centrum Prowadziłem z założenia BARDZO PRZEPISOWO. I opłacało się, 1 km od granicy już stali (poinformowani chyba przez graniczników). Zresztą drogi, osmolone, z dziurami jak jamy (jama to po ukraińsku dziura - co za zbieżność) Przez Novovolynsk dojechaliśmy do Lwowa (tj. L'VIVa).
Wjazdu do centruma broni przedwojenna kostka, uformowana jak poligon do testowania amortyzatorów. Dla urozmaicenia podróży przeplatana wystającymi czasami na 20 cm szynami tramwajowymi. Bez strat, przegapiwszy zakaz ruchu zawieszony chyba 20 metrów nad jezdnią docieramy do centrum. Pierwsza trzyosobowa grupa na miasto, druga broni dobytku. Potem zmiana.-
Pan MirosławA w Lwowie "Perle Europy" święto, tłumy na ulicach. Ponieważ rozmawiamy w ojczystym języku podszedł do nas rodowity Lwowiak - Lewan Mirosław. Nacieszył się nami i poopowiadał to i owo. A bida u nich wielka.
Wskazał nam też ogólny kierunek na cmentarz Łyczakowski.
CmentarzSzukaliśmy go po omacku, bo i jak tu się pytać i czort wie kogo.
Za trzecim podejściem znajdujemy. Znowu dzielimy się na dwie grupy i zwiedzamy. Wejście na cmentarz dla "obcokrajowców" jest płatne z zależności od dobrego humoru "dozorców" od 2 do 5 grzywien. Cmentarz ładny, ale gdzie tylko można to stare polskie (i niemieckie) pomniki przysłonięte są mocnie tandetną współczensną "zabudową". Niektóre nagrobki maja nawet zatarte (niezbyt dokładnie) właściwe dane i nabite nowe cyrylicą. Taka kiepska mistyfikacja. Wstyd !
Orlęta LwowskieCmentarz Obrońców Lwowa jest dużo dalej i podjechaliśmy tam.
Jest on ogrodzony, a brama zamknięta. Po trzech podjazdach udało się dostać do wewnątrz. Pilnujący oprowadzili nas, opowiedzieli historię i ponarzekali na oderwanie od macierzy. Zostawiwszy podarek na cegiełkę żegnamy Poległych w obronie Lwowa
Wyjazd z LwowaWyjeżdżamy ze Lwowa grubym popołudniem, w kierunku na Stryj. Wyjazd "autostradą" został przypieczętowany jamą w której przepadł Michałowy ślimak od prędkościomierza. Potem jeszcze siadł na ogon tajniak i tylko pouczył o stosowaniu właściwej prędkości. Tak to jest gdy prowadzący jedzie z dopuszczalną prędkością, ogon zamiatając trochę szybciej.
Tankowanie w StryjuTankowanie na najnowszej stacji w Stryju przypomniało nam o małej niedostrzegalnej przepaści dzielącej nasze kraje.
Oczywiście najpierw zamawiasz ile litrów ci wejdzie i tak odmierzona porcja wtłacza się do zbiornika. Ale i tak potraktowano nas jak obcokrajowców, wprzód nalano a potem poproszono o zapłatę.
Całe szczęcie paliwo było 92 oktanowe (jak się później dowiedzieliśmy był to rarytas)
cena 1,75 grzywny za litr (tj. dużo taniej niż w Polsce)

 

Powrót do strony głównej UKRAINA