Grecja 2002 1/9 Powrót do strony wyjściowej

W gronie "starych" kumpli, w trzy motocykle przez Góry Sowie - Wolibórz, jedziemy do Czeskiego Raju. Drogi dobre, piwo i smażony ser rozgrzewa nieco przyzimne powietrze. Na zamek wjechałem "do środka" ale nie zadaleko, bo były wykopaliska których pilnował chyba wygłodniały pies.

Nocelg w domku w Prichrazach.
Wieczorem ognisko, piwko, niebo gwiaździste nad nami ... aż żal odjeżdżać na południe.

Pożegnawszy "starą gwardię" jadę na spotkanie nowej. Po drodze pełen wypasiony obiad w małym zameczku za 90 Ćeskich Koron.

Z nową grupą mam się spotkać gdzieś nad Wiedniem, więc czekam leżąc w trawie przed polem gofowym oddzwaniając na nieczynną komórkę x-Maślaka. Nabiłem operatorowi niezłą kasę za niezrealizowanych ponad 20 połączeń. Nie doczekawszy się kontaktu jadę malowniczą trasą wzdłóż Dunaju.

Nocleg na prywatnym polu namiotowym u podnóża cudownego zameczku w Shonbuchel. Noc zapowiadała się na bezopadową i taka też była choć wilgodna.

Ceny za camp 7?, prysznic 0.5?. Z żarcia to tylko było mnie stać na piwko - i wystarczy -trzeba dbać o dietę.

Rano zwinąłem się o świcie i popełniłem poważny błąd. Nie dość dokładnie się przyjżałem podkładce pod namiot jaką w pośpiechu spakowałem do szczelnego worka. Ponieważ trzy kolejne noce nie spałem pod namiotem nie otwierałem go. Ale jak otworzyłem to zajechało z niego jak z zepsutego zęba (stomatolodzy wiedzą jaki to smród). Wyjaśniam: zwinąłem chyba ze 20 malutkich bezskorupkowych slimaków które rozłożyły się w upale na czynniki pierwsze, atomy i ten trupi zapach ....
( Po trzech dniach wietrzenia i mycia smród ustąpił )

Na zdjęciu widoczek z okolic Maria Zell gdzie miała nocować grupa.

Jak wiecie prędkość grupy nie jest oszołamiająca więc nie znalazłwszy nikogo w MariaZell pognałem dalej przypuszczalną drogą ich przejazdu. I tak ich dogoniłem dzięki poświęceniu Remka, jaki będąc ofiarą kolizji skutecznie zatrzymał grupę. Remku dzięki ci za to.
W nagrodę Remka odwieźli na punkt napraw małym żółtym helikopterem a ja w międzyczasie poznawałem się "nową gwardią". A było co poznawać : czopery, ścigacz, enduraczek i dwa Viaderka. Na jednym był znany mi wcześniej Paweł ACE oraz "stomatolodzy" z Przemyśla Jórek z Ewą którzy wprawdzie zapisali się na zlot Vaider do Grecji ale czasowo im "nie rało dady..."
Nocleg zaplanowany był na szczycie przed Grossglockner EdelwisseSpitz (czy jak się to pisze). Na nasze nieszczęście trasa była zamknięta a kilkaset metrów za bramkami leżało ponad pół metra śniegu. Alpy przekroczyliśmy pod szczytami tunelem. Nocelg prawie po ciemku zdobyliśmy w prywatnym opustoszałym "gosthauzie" na uboczu z boskim widokiem na Alpy. Musze przyznać, że spodziewałem się braku koordynacji ruchów grupy, tymbardziej miłym zaskoczeniem była dla mnie szybkość pakowania i kulbaczenia oraz czas osiągnięcia gotowości bojowej, jakby trochę nad tym popracować byłoby zupełnie profesjonalnie.
Ot takie zbiorowe zdjęcie przed dolomitami całej grupy z wyjątkiem Remka mego wybawiciela i Piotra jakiemu też nie wyszły na zdrowie trzy winkle dzień wcześniej.
Guzik co prawda tutaj widać ale od lewej: TeWu, Jórek i Ewa, Drcia i Adamo (Jedi), "Władzio", Piotr ACE, x-Piotr, Zbyszek i na dole : Paweł, leżący Kuba fajny chłopak choć z W-wy, Wojtala, x-Maślak głowa wyjazdu, pasażerka TeWu i jak się ładnie złożyło na końcu ja.
Potem były przełęcze, deszcz, zablokowane drogi, korki, autostraty, dzeszcz, duży deszcz oraz podlewanie wodą do spryskiwania trawników, wizyta u sióstr w Bergamio, kolejowe zwiedzanie Mediolanu, i inne takie.
Generalnie to duże miasta omijam dużym łukiem ale dla kompani i cygan dał się powiesić.
A więc jedziemy dalej na południe. Po drodze odwiedzamy "polskiego" x-dza w Beluno.

Oto ja na jego rumaku - taki antyk że aż żal go było wypuścić z rąk.

Dojeżdzamy do Corboli. Tam zaprzyjaźniony klub x-motocyklistów zrobił ciepłe przyjęcie, żarełko i inne takie sympatyczne akcenty.
Następnego dnia po motocyklowej, dwujęzycznej mszy odprawianej przez x-Maślaka i x-Piotra była parada, obiad i inne dobrodziejstwa. Zostajemy dzień dłużej bo nikt nie ma siły się ruszać, zbyt szybko ruszać głową a mają też się odbyć na ulicach zawody mini motocykli.

 


Powrót do strony pierwszek