Islandia 2001
Foklandy:Dojazd i Wyspy Owieczkowe
Powrót do strony wyjściowej

Artur Kufel - Kraków wymyślił by pojechać (on na BMW 1150 GS),
Bogdan Chudzikiewicz - Sopot uległ jego urokowi i nie odmówił (na Hondzie Varadero), (tylko bez podtekstów !),
Adam Silny się zafascynował i dobił do nas na pięć minut przed wyjazdem (Honda Transalp New Generation).
Tak i wyjechalim ...

A upał był niemożebny. Spoceni docieramy z Adamem szlakiem z Trójmiasta przez opłotki do Słubic, załapując po drodze grochówkę "U Majora" i dwa ostre hamowania. W hotelu czekał już na nas Artur. Szybko na miasto po ostatnie zakupy, wspólny duży posiłek w pizzerii, może ostatni tak tani i obfity. Tam docieramy poglądy, krystalizujemy trasy etc.
Przez granicę bez kłopotów, (już więcej nie pokazaliśmy nikomu paszportu), nudnymi jak flaki ale szybkimi autostradami przez Hannover, gdzie obkupują się poniektórzy w ocieplacze, lądujemy u znajomego Artura. Nocleg i miła kolacja nastraja optymistycznie, a że i domownicy to podróżnicy gadaniom nie byłoby końca gdyby nie poranne wstawanie. Dania przyjęła nas zdrową ulewą, tak że nie potrzeba było zdrapywać już much i komarów wyłapanych na autostradach. Na północ docieramy na godzinę przed otwarciem szlabanu. Szwędamy się więc po okolicy stąd i to zdjęcie z widokiem na "nasz" prom. Właśnie co załamał się pogoda ...

Prom jak prom, wymagał odstania przed furta wjazdową, ot takie widzimisie kapitana. Tradycyjnie motocykle to kara boska dla przewoźników, więc utrudniali jak mogli, to nie było miejsca, to czasu, to lin mocujących, to nie można było dwa razy zejść po bagaże, ot i tak dla hecy zastawili cię, że nawet nie było widać. Ale my pomni wcześniejszych promów mieliśmy już przygotowane własne pasy do ształowania, zapakowani w jeden kufer wysmyknęliśmy się z "Car Decka" do kabin. Niestety, spociliśmy się jak zawsze i pierwsze co to uderzyliśmy pod prysznicy, a dopiero potem do sklepu wolnocłowego. Piwa wystarczyło.
Dwie noce bujania. Koje znośnie.
Jedyna rozrywka to wierze wiertnicze, Szetlandy, oraz próby rozłożenia leżaków przez płeć piękną.
Zawarliśmy też pierwsze znajomości z "Twardzielami z Zachodu"
Na wyspy owcze FOreniry, wyrzucono nas przed świtem, a świt był ciemny, wietrzy i mokry. Brrr... Zaraz po wyjeździe z promu zakutaliśmy się w kondoniki i jedziemy przed siebie dalej od deszczu, na północ. Sam deszcz jak deszcz, gdyby nie to, że padał z góry, boku, dołu, a silny wiatr przestawiał o pół metra motocykle przejeżdżające przez stalowe zapory dla owiec. Bardzo przykre uczucie. Z wysp to nic nie było widać. Kawał drogi dalej chmury się rozstąpiły, mgła uciekła a oczom ukazało się piękno wyspy.
Dla statystyki podaję, że na wyspach pada 340 dni w roku, co statystycznie potwierdziliśmy.
I od razy zobaczyliśmy owieczki, wolno szwędające się wszędzie. Urokliwe bestie i niepłoche w sensie odwagi. Co do jakości to dużo zostawiały do życzenia. Były jakby to powiedzieć, ubrane w poszarpane strzępy wełny, ciągnące się czasami po ziemi. Acz były i osobniczki ponętne, jak owe na zdjęciu.
Nocleg znaleźliśmy w bazie turystycznej, jako pierwsi z motocyklistów. Spanie na dużej sali bardziej się nam uśmiechało niż moknięcie w namiocie na pochylonej zielonej łące. Pogoda się lekko poprawiła, były widoczne już nawet góry i zatoczki. Ale nie na tyle by się pozbyć kondoników.
Po rozpakowaniu, małej herbatce i śniadanku postanowiliśmy się jednak powłóczyć po wyspach, mimo deszczu. Dołączył do nas sympatyczny Thomas z (D) i tak razem podziwialiśmy chwilami jak nie padało a to malowniczo wysmołowane domki, a to widoczki, a to owieczki.
Pogoda zaczęła się jednak "ustatystyczniać" więc obwinąwszy dwie wysepki dookoła powróciliśmy do obozowiska.
A było one w miejscu gdzie w głąb lądu wdzierała się zatoczka. W niej łódeczka w którą udało się nam wprosić. Sympatyczny FOrenirczyk akurat testował założony na łodzi ojca system GPS i tak to zabraliśmy się na pokład jako balast podziwiający okolicę. W warto było. Od strony morza brzegi są faktycznie niezdobyte, w nich mnogość pieczar, gniazd ptasich, w których stada Tufinów i innych takich trajkotały tak, że zagłuszały pracę silnika.
Następnego dnia pogoda odbiegła od średniej statystycznej i w oparach słońca pognaliśmy w pozostałe zakątki wysp. Trochę czasu pożarło nam czekanie na drugi prom, bo na pierwszy po kretyńskim zaształowaniu ciężarówki na wjedzie nawet mysz się nie przecisnęła na dziób promu, gdzie było miejsca jeszcze na dwa autobusy !. Może był to jakiś praktykant, a może po prostu jak większość marynarzy na promach nie znosił motocyklistów. Artur czekał przy promie odsypiając nieco, za co został nagrodzony odrobiną ciepłej jeszcze kupy mewy śmieszki - dowcipnisia.
Tak więc prawie wszystko co było możliwe objechaliśmy. No cóż nie są to wyspy duże, ale i tak musieliśmy tankować. Z ciekawostek to na długo utkwi mi w pamięci tunel, długości chyba nieskończonej, ciemny, wykuty w skale, połykający światła, mokry, śliski, oj były poślizgi, a szeroki na samochodzik. Całe szczęście nic nie jechało znad przeciwka bo nie wiem jakie obowiązują tu zasady - ten kto dalej, czy ten kto szybciej, czy ten kto większy. Chyba jednak przed wjazdem gasi się silnik i nasłuchuje. Jak cisza to po klaksonie i do środka ....
Czarna dziura to dobre określenie tego czym był owy tunel ....
Wszystko co dobre szybko się kończy. Tak więc skończył się nasz czas na Wyspach owczych i załamał się ponownie statystycznie pogoda.
W porcie czekali już wszyscy pozostali motocykliści.
W miasteczku, żyjącym chyba tylko z turystów i ryb, część ekipy zakupiła ciepłe nieprzemakalne gumowane rękawiczki, sweterki "Szetlandzkie" choć winny się nazywać "FOklandzkie", jakieś kombinezony nieprzemakalne i inne takie pierdoły o których wstyd mówić.

Na promie oczywiście dla motocyklistów brak było wszystkiego z miejscem włącznie. Nam się udało jako pierwszej grupie, natomiast ostatni to po prostu poopierali motocykle o przyczepy ciężarówek bo zabrakło nawet sznurków. Sam zamocowałem swój motocykl jedną swoją taśmą resztę oddając kompanom niedoli. Gule wściekłości fikały równo niezależnie od nacji. Smutki utopiliśmy w piwie w barze w międzynarodowej ekipie.

 

Powrót do strony głównej UKRAINA