Off Road Norwegia | "bc" Bogdan Chudzikiewicz | < | H |
Aktorzy: Bogdan C., Michał D., Krzysztof N.;
Relacja Michała
Był zwykły nudny poniedziałek 16 sierpnia , siedziałem w pracy i walczyłem ze wspomnieniami weekendu. A były to męczące wspomnienia ponieważ odbyłem rozmowę z Bogdanem , który zakomunikował mi ,że wraz z Krzysiem lecą (płyną) do Norwegii przegonić troszeczkę swoje maleństwa (XL 1000 Varadero , XRV 750 Africa Twin).
Termin wyjazdu mieli już ustalony na 18 sierpnia, a ja nie miałem pieniążków i jedyne co mi pozostało to słuchać jak opowiadają mi o pięknie tego skandynawskiego kraju. Praca stygła, ja rozmyślałem, kumple z pracy czesali internet, jedyne czego potrzebowałem to "impulsu". I może siedziałbym tak dalej gdyby Dominik ( informer z roboty) nie musiał iść naprawić drukarki. To była ta chwila, podszedłem do jego peceta i zacząłem przeglądać swoje ulubione strony motocyklowe. Gdy tak przechodziłem z jednej do drugiej nagle znalazłem "impuls". Była nim treść ogłoszenia , które znalazłem na stronie norweskiego klubu OTC- Offroad Touring Club , a brzmiało ono mniej więcej tak Zapraszamy na I Międzynarodowy Zlot OTC w dniach 20-22 sierpnia oczywiście były też szczegóły dotyczące miejsca i programu zlotu.
No i zaczęło się . Troszkę się podhajcowałem . Zacząłem szukać sposobu na zdobycie pieniędzy i urlopu. O ile z urlopem nie było kłopotów to pieniędzy szukałem dwa dni, troszeczkę się zapożyczyłem i budżet został zapięty. We wtorek zatelefonowałem do Bogdana i zaproponowałem aby pojechali ze mną na zlot a później swoją trasa. Po króciutkich konsultacjach Bogdan i Krzysztof zdecydowali się zmienić swoją trasę tak aby zahaczyć o zlot. Jeszcze tylko czekało nas załatwienie biletów na prom oraz przygotowanie pojazdów i w drogę.
Po trzech dniach załatwiania staliśmy na terminalu promowym w Gdańsku z biletami do Nynesham. Ogromne podziękowania w tym miejscu dla firmy POLFERRIES za promocyjną cenę.
Terminal promowy jest może daleki od doskonałości ale odprawa przebiegła sprawnie i już po kilku minutach mogliśmy się ładować na pokład. Po zainstalowaniu motocykli, zajęliśmy kabinę i rozpoczęliśmy zwiedzanie naszej krypki a było co zwiedzać : sklep wolnocłowy, bar , night club, restauracja, pokłady widokowe itp. Kiedy już znudziło się nam siedzenie na pokładzie i patrzenie na oddalający się ląd zakupiliśmy parę puszeczek napoju o kolorze złocistym i udaliśmy się do kabiny aby wychylić parę kubeczków za szczęśliwą noc na morzu. Tak przyjemny wieczór zakończyliśmy w promowej dyskotece gdzie dwaj "starsi panowie"
(wybaczcie młodzieńcowi) postanowili potańczyć. Muszę przyznać, że byłem po wrażeniem. Ranek spędziliśmy na obserwacji zbliżającego się nieznanego lądu. |
Szwecja przywitała nas piękną pogodą i cudowną panią celnik. Po przejechaniu kontroli rozpoczęła się prawdziwa droga a że asfalt w kraju zamorskim jest o niebo albo nawet dwa lepszy niż w Polsce przyjemność z jazdy jest także inna. Początkowo widoki były całkiem normalne prawie, że swojskie krowy, kury, kaczki, psy, drogi, domy itp. Później zamiast znaku ze skaczącym jeleniem spotykanym w Polsce zaczął się pokazywać znak z łosiem a to już raczej nie jest nasz kraj pomyślałem. W miarę upływu czasu krajobraz stawał się dziki i zacząłem się czuć jak ryba w wodzie. Za miastem o nazwie Mora zaczęła się prawdziwa przygoda. Co prawda asfalt dalej był lepszy niż u nas ale droga zwęziła się do rozmiarów standartowych czyli dwu samochodów a miasteczka były oddalone od siebie o ok. 70 km. |
Lasy, góry, rzeki coś cudownego, wjeżdżasz na górę i widzisz wielkie przestrzenie lasów. Miałem jedno skojarzenie mała Kanada. Około godziny 21 przekraczamy granicę szwedzko-norweską i postanawiamy znaleźć miejsce na nocleg.Po około 40 minutach zjeżdżamy z drogi nad jezioro i na małej polance wyrastają trzy namioty. |
Noc minęła spokojnie a rankiem po zjedzeniu śniadania ruszyliśmy dalej. Prowadził Bogdan i dzięki niemu zwiedziliśmy skrót przez ogromny płaskowyż na którym było więcej myśliwych niż zwierząt, ale może oto chodzi. Widoki coraz bardziej wyrafinowane i coraz bliżej mamy do celu. Około 15 kilometrów do celu spotykamy pierwszych zlotowiczów na stacji benzynowej (paliwo bardzo drogie), teraz już wiemy, że trafimy. |
Wjeżdżamy na teren kempingu "Jotunheimen Feriesenter" w pobliżu Parku Narodowego Jotunheimen . Ponieważ zlot był darmowy to każdy płacił sam za miejsce na polu, a ponieważ to Bogdan najlepiej porozumiewa się w obcych językach jego wysyłamy na negocjacje. I tu pierwszy szok obsługuje Polka (sorry zapomniałem imienia, pozdrawiamy) z Poznania, właściciele kempingu są jej znajomymi. Miło pogadać po polsku w obcym kraju. Po obliczeniach wychodzi nam, że zamiast stawiać trzy namioty lepiej jest wynająć domek. Domek może mały ale jest pokój dzienny z lodówką, kuchenką, ogrzewaniem i stołem oraz sypialnia z czterema łóżkami, jak dla nas luksus. Po wrzuceniu maneli do domku idziemy się rozejrzeć i pogadać. | |
Na razie godzina 12 są tylko Norwegowie i jeden Szwed. Są zdziwieni, że przyjechaliśmy z Polski specjalnie na ich zlot. Motocykle na zlocie to przegląd turystycznych enduraków. Są więc Transalpy, Afriki, Tenerki, Dr-ki różnej pojemności, Tigery, Varadero, Adventure-y itp. O godzinie 14 wyruszamy na pierwszą rundę. Trasa w 80% terenowa. Mówię do współtowarzyszy, że początek pewnie będzie ostry ale jedna gleba i się uspokoi. Częściowo mam rację zaczynamy dość ostro a droga wije się wśród norweskich gór. 3 kilometry i skręt na szuterek i zaczyna się. | |
Pędzimy w grupie ok.15 motocykli. Dobrze, że załapałem się w czubie grupy bo ci co jadą z tyłu chyba nic nie widzą taki kurz. No i mamy to co przewidywałem, wychodząc z jednego z zakrętów widzę stojące motocykle i człowieka zwiedzającego rów razem ze swoją Afriką. Zatrzymujemy ruch aby inni nie nadziali się na stojących i wyciągamy maszynę z rowu. Muszę przyznać, że wygląda nieźle brak szyby, pogięty zbiornik, połamane elementy owiewki i rozwalona chłodnica. Wszyscy robią sobie zdjęcia i tylko my w myślach liczymy koszty naprawy. |
|
Zgodnie z moim scenariuszem powinno się uspokoić ale dalej prujemy leśne ścieżki i drogi dla wozów przewożących drewno. Na stromym zjeździe tuż przede mną wywraca się zeszłoroczny Tiger. Pomijam milczeniem straty. Na dole zjazdu dowiadujemy się, że powyżej właśnie glebiła jedna z dwu dziewczyn, uczestniczących w zlocie. | |
Później wszyscy jadą z większym szczęściem i nie mamy wywrotek.Za to ja testuje zawieszenie mojego Trapa, mogłoby by być lepsze jak na szybkości i teren w którym jedziemy. |
|
Okolice są przepiękne a widoki w paru miejscach nadają się tylko do folderu reklamującego Norwegię. Pierwszy dzień kończy się grillem na powietrzu. Temperatura jakieś 5 st C. |
Dzień następny ma rozpocząć się wyjazdem o godzinie 13 więc korzystamy z okazji i jedziemy zobaczyć trasę którą organizatorzy przygotowali dla chętnych do samodzielnego zwiedzania. | |
Trasa 90% szuterek jest naprawdę wspaniale jedziemy we trzech trzema Hondami i zupełnie jakbyśmy testowali dwucylindrowe enduraki tej firmy. Jest więc Transalp, Africa Twin oraz największy Varadero. Jedziemy wzdłuż jeziora by za chwilę wspinać się w górę gdzie pierwszy raz w życiu zobaczyłem stado reniferów na wolności (przepraszam Krzysiu). Rzeki i jeziora cudownie czyste i super zimne.Ale i tak pogoda jest super. Wracamy bo rezerwę włączyłem dawno temu czyli rano a już przejechaliśmy stówkę. Z góry zjeżdżam z wyłączonym silnikiem jakieś 7 km. |
|
Jedziemy na stację i tam spotykamy Grupę, która już wyruszyła na trasę. Dołączmy się. Dzisiejsza trasa jest dłuższa ale tylko ok.50% to szuterki. Prawdę mówiąc to już brak mi słów do opisywania widoków a ktoś postronny mógłby pomyśleć, że jestem jakimś nie poprawnym romantykiem ale wierzcie mi Norwegia to cudo nad cudami dla ludzi, którzy pragną spokoju i niezapomnianych chwil na łonie natury. Jedziemy szutrami a na wzgórzu przed nami widać unoszący się nad drzewami pył podnoszony przez koła motocykli jadących daleko z przodu. |
|
Później już tylko jeden wodospad i najwyższe wzniesienie 1680 m jadąc drogą szutrową. Na górze schronisko i lodowiec. |
|
Zjeżdżamy na kemping. Grill, rozmowy, gry zlotowe itd. Ustalam plan na jutro i trasę powrotu wraz z nowymi kolegami, którzy radzą mi jak najszybciej dojechać do Sztokholmu. Żegnam się i spać. |
Wstaję o 5, na dworze lodówa, zakładam wszystko co mam i jestem gotów. Mówię cześć Bogdanowi i Krzysiowi i ruszam. Zazdroszczę im snu i tego, że zostają. Co prawda jest niedziela wczesny ranek to jednak trzeba jechać bardzo ostrożnie. Jadę baz przerwy z przystankami tylko na tankowanie i po dziewięciu godzinach jestem na terminalu. Za ostatnie korony wykupuje kabinę i budzę się o 9 rano u brzegów Polski. Jeszcze tylko odprawa i jestem w Polsce. Pada deszcz.
Zlot był super albo nawet lepiej i tylko czasu i pieniędzy miałem za mało. Pogoda super ale to dzięki Krzysiowi , który nawet na Nordkappie chodził w koszulce z krótkim rękawem. Bogdan z Krzysztofem wrócili w następną sobotę i byli zadowoleni a mnie pozostało odkładanie pieniędzy aby w przyszłym roku pojechać na zlot OTC i jeszcze zwiedzić kawałek Norwegii.
Podziękowania za pomoc dla firm PŻB Polferries i Pomirski Moto.
( Koniec relacji Michała)
No dobra Michale, wzgardziłeś naszą kompaniją i wróciłeś do domu.
Możesz żałować, zobacz sam ...cdn